Wciąż masz czas.



Na świecie jest ponad siedem miliardów ludzi.

Prawdopodobnie większości wydaje się, że są wyjątkowi.
Tak jak Tobie, niestepełniony pracowniku baru szybkiej obsługi, studencie wypełniony zbędną wiedzą, nastolatku, który sam do końca nie wiesz, przed czym się buntujesz, gospodyni domowa, której życie miało się potoczyć inaczej.
Nie jesteś.

Dopóki nie odnajdziemy w sobie powołania i nie zaczniemy go realizować, dopóki nie wyzwolimy się z ram, w które wbija nas ustrój, dopóki nie przestaniemy być tylko częścią szarej masy społeczeństwa nie jesteśmy niczym szczególnym.
Niczym, ponad kolejny numer PESEL, zbiorem aktów i cyferek. Kolejną pacynką, na scenie życia, która myśli, mówi i robi to, co stosowne i poprawne politycznie.

A dlaczego by nie zaryzykować i nie zacząć żyć po swojemu?

Często, bez względu na to, w którą stronę pójdziemy potkniemy się o kłodę podczuconą nam przez los. Niektórzy rodzą się z niewyjaśnionym magnesem przyciągania idiotów i potrzebą zostawiania ich przy sobie na dłużej, bądź pokręconym szczęściem, które sprawia, że grając w totka skreślamy numerki tuż obok.
Na każdym metrze kwadratowym Ziemi czekają na nas kobieciarze, dranie, zdziry, melancholicy, kretyni, tyrani... Ludzie, z którymi po prostu nie da się stworzyć żadnej zdrowej relaci, a nawet zwyczajnie funkcjonować w ich otoczeniu.
Dookoła tak wiele jest pokus. Tak bardzo niebezpiecznych, tak bardzo beznadziejnych, tak bardzo infantylnych, tak bardzo POCIĄGAJĄCYCH.
Choć rozsądek bardzo często nas ostrzega, uruchamiając w głowie alarm, który dudni tak głośno, że pewnie słychać go na drugim końcu kuli ziemskiej, choć wszyscy w około mówią, że nie powinniśmy, choć doświadczyliśmy już porażki, wciąż idziemy wiedzeni jakimś niepojętym instynktem.
Naprzeciw logice, naprzeciw instynktowi samozachowawczemu, naprzeciw opinii znajomych... i właściwie CO W TYM ZŁEGO?
 Kto powiedział, że jeśli coś nie ma przyszłości nie ma w ogóle sensu? Dlaczego powinniśmy podążać tylko za głosem rozumu? Dlaczego tak bardzo musimy przejmować się tym, co będzie?
Istotą sukcesu nie jest szczęśliwe zakończenie, a doświadczenia, jakie mu towarzyszą. I dotyczy to każdej dziedziny życia.
Lepiej krótko niż wcale.
A co, jeśli się nie uda? Cóż, stracimy oszczędności życia, wylejemy hektolitry łez, wepchniemy w siebie tony pączków wpędzając się w jeszcze większe poczucie beznadziei, zaczniemy wymyślać malownicze scenariusze skończenia naszego beznadziejnego życia, aż w końcu...znajdziemy nowy sens życia, ponownie się zakochamy, znajdziemy lepszą pracę, bądź po prostu zginiemy, spadając z dywanu.
Mówcie, co chcecie, ale osobiście wolę dostać zdrowego kopa w dupę od kogoś, kto chwilę wcześniej mnie w tę dupę klepał, niż żyć z poczuciem, że stłumiłam swoje uczucia. Wolę spędzać czas w pustym pokoju, niż wśród ludzi, którzy i tak sprawiają, że czuję się samotna. Wolę grać na gitarze pod dworcem centralnym, niż dusić się w pracy, która tłumi moje pasje. Po tysiąckroć wolę zrobić to, na co mam ochotę niż przez resztę życia zastanawiać się, co by było gdyby.
Jeśli mamy szansę przeżyć coś pięknego, przeżyjmy to, do cholery! Jeśli bardzo mocno czegoś chcemy, ale boimy się konsekwencji – sięgnijmy po to! To jedyny sposób na powstrzymanie naszej potrzeby. Uwierzcie, naprawdę lepiej jest się rozczarować, niż żyć w złudzeniach. Zegar tyka, nigdy nie wiemy, co wydarzy się następnego dnia, dajmy się więc ponieść emocjom!
Dałam i ja. Niejednokrotnie. W szkole, w pracy, w życiu. Przykład?
Mój pierwszy chłopak - a było to jeszcze w podstawówce! - po pół roku zostawił mnie dla innej. Drugi, po roku, wyznał, że od zawsze tłumił w sobie to, że jest gejem, poznał wspaniałego mężczyznę i dłużej nie może żyć w kłamstwie. Trzeci po półtora roku oznajmił, że poczuł powołanie i po maturze chce pójść do seminarium. Po prostu odeszli, zostawiając mniej lub bardziej zranione serce i – rzecz jasna – oferując przyjaźń. Po tych wszystkich porażkach powiedziałam sobie "dość". Miałam już nigdy się nie zakochać, nigdy nie cierpieć, nigdy już od nikogo nie być zależna. I wtedy pojawił się ON i wywrócił mój cały skrzętnie uporządkowany świat uczuć. Rozum wciąż krzyczał "nie, nie warto, znów będziesz cierpieć". Wszyscy wkoło mówili, że to straszny, infantylny palant. Mimo to, nie będąc z nim związku wciąż cierpiałam. Dlatego, że on rozmawiał z inną, dlatego, że się za jakąś obejrzał, dlatego, że jest tak idealny, a mimo to nie jest mój. W każdym poznanym mężczyźnie dopatrywałam się jego. I tak trwało to ponad rok. Z czasem zdałam sobie sprawę, że tak nie można. Że strach przed uczuciem unieszczęśliwia jeszcze bardziej, niż sama porażka. Pomyślałam „co ma być, to będzie” i dałam się ponieść emocjom. Niedługo po tym, gdy otworzyłam się na uczucie on wyznał, że mnie kocha. A właściwie, że kochał od dawna. Po dwóch latach oświadczył mi się, a niedługo zostanie moim mężem. Najlepszym mężem, jakiego mogłabym sobie wyobrazić.

Nigdy nie jest za późno, żeby zmienić swoje życie. Dopóki czegoś chcesz, wciąż masz wybór.

Wciąż masz czas.
Udostępnij na Google Plus

O mnie Unknown

Dagabout to luźna analogia gadabout, czyli włóczykija. Jak Włóczykij (który był moją pierwszą miłością!) wciąż kręcę się po świecie w poszukiwaniu swojego idealnego miejsca. Poza podróżami kocham także książki, dźwięki gitary, bajki Disnaya i dobre, bezglutenowe, wegetariańskie jedzenie. Zwykłe jedzenie też lubię, ale jest to miłość niespełniona, od kiedy w nasz związek weszło Hashimoto. Jestem niebrzydka, niegłupia, nieskromna, raczej miła, chociaż mam czarne poczucie humoru. Jeśli jesteś tu pierwszy raz - napisz mi coś o sobie, chętnie Cię poznam!
    Skomentuj z Disqus
    Skomentuj z Facebooka

3 komentarze:

  1. Przeczytałam cały tekst z zapartym tchem, a ostatni akapit mnie po prostu wzruszył do łez... Często tak jest, że kiedy obiecujemy sobie, że już nigdy się nie zakochamy, że koniec związków... pojawia się ktoś, kto burzy nasze postanowienie. Miałam podobnie, choć nie broniłam się przed uczuciem tak długo jak Ty i nie byłam tak zraniona, bo to ja zakończyłam poprzedni związek, zmęczona ciągłym zabieganiem o uczucia. W każdym razie teraz jesteśmy razem już ponad 4 lata, od kilku miesięcy mieszkamy razem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak, to prawda. Nigdy nie jest za późno, by zmienić cos w swoim życiu. Albo nawet całe życie. Czasem tylko odwagi brakuje...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy się nie zakocham. I tego jestem pewna. A w sumie jestem bezpieczna, bo w takich brzydkich się nie zakochują. Więc nawet nie będę cierpieć. Miłości nie ma. I tak, jestem tego pewna. Nie, nie zmienię zdania i nie, nie zmądrzeję z wiekiem.

    OdpowiedzUsuń