Emigracja - tragiczna konieczność czy szansa?



W przeddzień rozpoczęcia matury 2015 zainspirowałam się tematem, który ukazał się na tegorocznej maturze próbnej.
Odrzućmy jednak fragment "Lalki" oraz inne znane nam teksty kultury i przyjrzyjmy się problemowi z nieco bardziej zaktualizowanej strony. Bo mamy tu do czynienia z kompletnie innymi motywatorami, kontekstami i - co najważniejsze - mentalnością.

Obecnie ponad 2 miliony Polaków przebywa na stałe za granicą. W większości są to ludzie młodzi, między 18, a 35 rokiem życia. W tym ja.
Czy w Polsce jest tak źle, że jedyną szansą na ratunek jest emigracja? Czy wyjazd (na zachód za chlebem (czy też na wschód, za wódką, jak kto woli) to szansa na... właśnie, na co?

Posłużmy się tutaj przykładem takiej Anny Nowak i Jana Kowalskiego. Załóżmy, że Anna i Jan są parą, właśnie skończyli studia, planują zamieszkać w Warszawie i szukają pierwszej "poważnej" pracy. W przyszłości, rzecz jasna, chcą wziąć ślub, spłodzić dzieci i zasadzić drzewo. W takiej sytuacji trochę głupio żyć "na garnuszku rodziców", mając za sobą pieć lat studiów, które ci sami rodzice opłacali, prawda? Prawda.
Wyobraźmy sobie, że Anna, jak większości młodych absolwentów,  nie może znaleźc dpracy w zawodzie. Marudząc, jak Ferdek Kiepski, że "w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z jej wykształceniem" podejmuje pełen etat w barze szybkiej obsługi, za - oczywiście - najniższą krajową.
Jan jest szczęściarzem, który ma wujka, który ma znajomego, który potrzebuje akurat pracownika, w zawodzie kompatybilnym z wykształceniem Jana. Niestety, Jan nie ma doświadczenia, jego zarobki to więc niewiele powyżej najniższej krajowej .
Zaokrąglijmy, że razem zarabiają 3000 złotych brutto.
Wynajmują więc kawalerkę, 1750 złotych. Dodatkowo muszą opłacić rachunki za media około 150 złotych i Internet 100 złotych oraz kupić dwie karty miejskie 420 złotych. Zostaje im więc około 600 złotych na jedzienie, hobby oraz inne nieplanowane wydatki. Słabo, nie wystarczy na marzenia.
Wyruszają więc na zachód, gdzie najprawdopodobniej czeka ich podobna historia, tylko odmierzana w innej walucie i spisana w innym języku.
Większość Polaków, która wyjechała za granicę nie może znaleźć pracy, bądź pracuje za najniższą krajową, często poniżej kwalifikacji i aspiracji. Po opłaceniu wszystkich wydatków koniecznych pozostaje im kilkaset funtów/euro/franków/koron/dolarów na życie. Jaka jest więc różnica? A taka, że za te kilkaset da się żyć na godnym poziomie, wyjechać na wakacje i odłożyć "kilka groszy". Wystarczy. 

Ale to tylko jedna strona medalu.

Wydaje mi się, że w obecnych czasach jednym z częstszych powodów podjęcia decyzji od emigracji jest nasza polskość i sama Polska. Ludzie, zwłaszcza młodzi, nie wytrzymują w obecnym systemie. Mają dość oglądania tych samych mord w telewizji, mają dość czytania i oglądania stronniczych wiadomości, mają dość kłótni o Smoleńsk. Są znudzeni biedą, niepowodzeniami, przykrościami, trudnościami oraz czekaniem na rekompensatę za wiarołomność świata. Mamy dosyć martyrologi, marazmu i chronicznej melancholii.

Młodzi ludzie, przed którymi dopiero otwiera się życie, mają dość wysłuchiwania, że są z góry przegrani i myślą tylko o tym, jak się ratować. Pakują więc walizki i emigrują - niemalże ewakuują się! - z kraju, w którym chcą im wmówić, że jedynym wyborem, jaki mają to wybór między McDonaldem i Burger Kingiem - i nie jest to wybór miejsca na szybki obiad.


Dla mnie emigracja nie jest ani koniecznością, ani ostatnią deską ratunku. O wiele łatwiej i bezpieczniej przenieść się do innego miasta w Polsce. Zmienić otoczenie i towarzystwo, zacząć wszystko od nowa, jednak nie zmieniać kraju. Aktualna sytuacja w Polsce jest beznadziejna, niemalże tragiczna, jednak ucieczka nie jest przymusem, ani jedyną nadzieją na powodzenie. 
Nie jest również wyjazdem do Nibylandii, w której wszystko nam się uda, a pieniądze będą leżeć na ulicy. Szansą na co miałaby być emigracja? Na sukces, dostatek, spokój?
Szansę, aby byc szczęśliwym, mamy wszędzie, także w Polsce.


Dla mnie emigracja jest jedynie kolejnym etapem w życiu,  twardą lekcją samodzielności oraz możliwością do nabrania dystansu do siebie, swojego życia oraz Polski. Jest to olbrzymia sposobność na poznanie nowych kultur, poglądów oraz ludzi, zobaczenie nowych miejsc, rozwinięcie nowych umiejętności oraz poznanie nowych pasji. A także do zarobienia i zaoszczędzenia pieniędzy.

Nawet chwilowa emigracja może stać się inspirującym oraz pouczającym doświadczeniem, z którego będziemy korzystać przez kolejne lata życia.

Punkt widzenia zależy, oczywiście, od punktu siedzenia - jakie więc jest Wasze zdanie?

Udostępnij na Google Plus

O mnie Unknown

Dagabout to luźna analogia gadabout, czyli włóczykija. Jak Włóczykij (który był moją pierwszą miłością!) wciąż kręcę się po świecie w poszukiwaniu swojego idealnego miejsca. Poza podróżami kocham także książki, dźwięki gitary, bajki Disnaya i dobre, bezglutenowe, wegetariańskie jedzenie. Zwykłe jedzenie też lubię, ale jest to miłość niespełniona, od kiedy w nasz związek weszło Hashimoto. Jestem niebrzydka, niegłupia, nieskromna, raczej miła, chociaż mam czarne poczucie humoru. Jeśli jesteś tu pierwszy raz - napisz mi coś o sobie, chętnie Cię poznam!
    Skomentuj z Disqus
    Skomentuj z Facebooka

4 komentarze:

  1. Ja zawsze staram się w każdej sytuacji znajdować coś co jest najlepszą rzeczą na świecie jaka mi się mogła przytrafić ! ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam przekonana, że już komentowałam ten post :(
    Zawsze dobrze jest tam, gdzie nas nie ma. Znam osobiście osoby, które świetnie poradziły sobie zagranicą i ułożyły nowe, mlekiem i miodem płynące życie. Znam też takich, którzy po kilku nieudanych tygodniach, częściej miesiącach, wrócili z podkulonymi ogonami szukać szczęścia w Ojczyźnie. Emigracja zarobkowa wiąże się jeszcze z jednym problemem. Znam osobę, która wyjeżdżała przez całe studia na wakacje zagranicę i pracowała jako barman. Gdy skończył studia nikt go nie chce zatrudnić w zawodzie, bo ma dużo doświadczenia, ale... jako barman... Także każdy kij ma dwa końce, a życie i tak kpi sobie z naszych planów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Kasiu, komentowałaś, niestety jakimś dziwnym trafem usunął mi się Disquis, a wraz z nim wszytskie komentarze :( Wysłałam Ci maila na ten temat, prawdopodobnie znajdziesz go w spamie.

      Dokładnie, wszędzie może się udać, bądź nie udać. I chociaż ja jestem pośród tych, ekhm, szczęśliwców, którym się udało za granicą to wciąż tęsknię za Polską.
      Wydaje mi się, że fakt, iż ta osoba pracowała, nieważne w jakim zawodzie, dobrze o niej świadczy. Ale - jak widać - z doświadczeniem jest tak, że źle jak go nie masz, jak masz też niedobrze.

      Usuń
  3. Zgadzam się z Tobą w 100% co do powodów emigracji. Niektórzy muszą, bo z pracą i kasą krucho, inni po prostu chcą odmiany, chcą pożyć sobie wśród ludzi o totalnie innej mentalności niż nasza polska. Ja na razie nie czuję potrzeby emigracji. Nie zmuszają mnie do tego względy finansowe, poza tym jestem bardzo mocno związana z rodziną - odwiedzam ich ze 3 razy w tygodniu, dzwonię po kilka razy dziennie, a i tak tęsknię ;)

    OdpowiedzUsuń